To żeście przyszaleli!
Tego się nie spodziewałam :D
Tego tym bardziej ;___; Kenia moim ulubionym krajem. OD DZIŚ.
Ok, a dziś przychodzę do Ciebie z tematem, który łaził mi po głowie od dobrych kilku tygodni.
Mianowicie problem nielubienia różnego jedzenia. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie będąc na nic uczulonym, nie mając rygorystycznej diety, lub nie jedząc czegoś z wyboru, można czegoś nie jeść, bo się niby nie lubi.. Dziwna jest dla mnie sytuacja, kiedy gadam z kimś, rozmowa schodzi na jedzenie, mój blog i ktoś mi nagle mówi, że nie lubi tego, czy tamtego. W takiej sytuacji pytam, czy ten ktoś próbował tego co wymienił, kiedy odpowiedź brzmi "nie" to w mojej głowie kwitnie myśl, czemu ludzie mają taką dziwną postawę, "nie jadłem/am = nie lubię". Niee, nie w tym rzecz.
Ja, będąc małym dzieciakiem podobno jadłam i lubiłam wszystko, wchłaniałam w swoje małe ciałko wszystko, dosłownie! Ale potem to się najwidoczniej zmieniło, bo pamiętam z przedszkola jak ostro protestowałam przeciwko kaszy mannie, jajkom, rybie i zupie kalafiorowej. W skutek czego kaszę mannę pierwszy raz jadłam w wieku lat 16 i to nie w postaci takiej jak miała być, tylko "pankejków", swoją drogą dawno ich nie robiłam, muszę wstawić tu przepis, bo są przepyszne :3. Wracając, jajko, prawdopodobnie pierwszy raz w życiu w pierwotnej postaci, zjadłam na zeszłą Wielkanoc, rybę zjadłam duużo wcześniej, bo gdzieś około 2 klasy gimnazjum, ogromnie mi wtedy posmakowała, chociaż to była panga (niezbyt dobra dla zdrowia, zawiera rtęć, a tego się nie ceni, i już wiecie skąd taka tania rybka w sklepie ^^, ale to materiał na osobną notkę), a kalafior i zupę z niego przygotowaną zjadłam pierwszy raz w życiu chyba gdzieś na początku wakacji. Tak, TYCH wakacji.
Tak se (nie, nie "sobie", od tej pory będę używała dialektyzmów) myślę, że ten mój wegetarianizm wszystko zmienił, bo zanim zdecydowałam się zmienić moją dietę na pozbawioną mięsa, miałam w sumie ograniczone horyzonty jedzeniowe, jadłam to co mi podano w domu (mięso, mięso i mięso, mięsem poprawiane), praktycznie nic nie gotowałam, nie miałam jak poznawać nowe smaki. Jak zostałam wege, to byłam zmuszona gotować sobie sama, bo osoba od której do tej pory otrzymywałam posiłki stwierdziła, że nie będzie gotować dwóch obiadów. Czyli w gruncie rzeczy wyszło mi to na dobre :D! Pierwszą rzeczą jaką wtedy ugotowałam był krem z brokułów, początkowo oczywiście z nudy i braku laku gotowałam ją na kostce drobiowo-wołowej (fu!), a potem przyszło opamiętanie ^^. No i tak się wzięłam i rozbujałam kulinarnie,a teraz szukam takich dziwnych rzeczy w kuchni światowej, że głowa mała, zaczęłam się interesować różnymi krajami, smakami. Już mam w planach wypróbować klasyki kuchni francuskiej, węgierskiej i rosyjskiej :D, tak więc stay tuned ^^, będzie pysznie, ja się znam :3.
No, to jakby podsumowując, ogarnijcie się trochę i nie gadajcie na lewo i prawo, że czegoś nie lubicie, jeśli nie próbowaliście, bo czasem odkrycie nowego smaku może być niesamowitym doznaniem estetycznym, jakimś impulsem do działania, bo ja np. kiedy pierwszy raz jadłam brokuły to potem nie chciałam przestać, o czym zaświadczyć mogą moi drodzy przyjaciele :)
No, to zadanie na dziś: poszukać nowego smaku, zapachu, potrawy, czegokolwiek dobrego.
Trzymajcie się i nie puszczajcie! :D Macie filma na wieczór [KLIK]! Enjoy the view and smile :D
K. :*
PS. Aah! Zapomiałabym, chciałam Wam polecić muzykę tworzoną przez mojego kuzyna, wujka i ich kumpli, kapela nazywa się Against. Mocne brzmienie, chłopaki dają radę! Posłuchaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz