wtorek, 19 maja 2015

pogadanka #2: Jak przeżyć maturę i przy okazji zniszczyć swoją figurę? - ANTYporadnik

Nie jest to tajemnicą, że głównym powodem przejścia przeze mnie na dietę wegetariańską była chęć schudnięcia, bo no.. nie byłam najszczuplejsza, chciałam trochę polepszyć moje zdrowie, żeby ubyło na wadze, bo nie chciałam dalej prawie się (w moim mniemaniu) toczyć kiedy idę, a wyglądałam tak:

lipiec 2013

Takk.. Wyglądałam właśnie tak, uznałam to za ostateczny moment, żeby zienić swoją dietę raz na zawsze. Wszystko szło ładnie, pięknie, chudłam coraz bardziej, schudłam 15 kg, DUŻO. Tym bardziej, że zrobiłam to w czasie krótszym niż 8 msc. Pięknie mi to szło, jeździłam dzień w dzień po 40km rowerem i kilka dni przed moimi urodzinami ważyłam tyle ile pod koniec 6 klasy podstawówki będąc o wiele wyższą niż wcześniej. Kilka dni po urodzinach ważyłam już niecałe 2 kg więcej, ale pomyślałam spoko, zawsze tak jest, że kiedy zbliża się rok szkolny to tyję odrobinę i utrzymałam tę wagę aż do lutego br. Znaczy, na początku walczyłam, próbowałam mniej jeść a więcej pić, średnio pomogło, ok, pomyślałam, że zrzucę to na wiosnę. Może czynnikiem motywującym, żeby nie przytyć więcej i się pilnować był fakt, że miałam szytą na miarę sukienkę na studniówkę.

sierpień/wrzesień 2014
Prawdziwe szaleństwo zaczęło się na sto dni przed maratonem egzaminów jaki miałam przebiec. Miałam z lekka problemy ze zdrowiem, przytyłam jeszcze 1 kg, ok, może być, ale dziś ważę 5 kg więcej niż 24 stycznia, czyli w dniu 100dniówki. Myślę sobie "aha..?", spoko, sama jestem sobie winna, tak mnie pochłonęła nauka, że nie zwracałam uwagi na to co jem, w skutek czego przez 2 miesiące jadłam na śniadanie, obiad, kolację tosty z serem i popijałam to sokiem winogronowym od babci. Maturę jakoś napisałam, ale bilans wagowy jest taki, że przytyłam łącznie, od czasu tych kilku
dni przed urodzinami, 7 kilo. Czujecie to? Jestem na siebie nieziemsko wkurzona, mam nadzieję, że jakoś się poprawię i schudnę jeszcze bardziej niż wtedy i kiedy następna fala stresu przyjdzie moja waga nie odczuje tego tak bardzo jak teraz.. Dobrze, że mam fajne ograniczenie, kartę i zobowiązanie DKMS, nie mogę ważyć mniej niż 50 kg :)

Podsumowując, przestrzegam i nie polecam nie tyle "niezdawania", co ekstremalnego stresowania się egzaminem, który w sumie da nam no.. mało..

Trzymajcie się i nie puszczajcie :*

K.

2 komentarze:

  1. Kasiu, nie łam się będzie dobrze :) Ja też przed maturą zapomniałam o swoich nawykach żywieniowych i wiem jak to trudno jest do nich wrócić i zrezygnować z czegoś co mają inni a Ty nie możesz.Ale wysiłek się popłaca, z resztą sama widzisz, poczyniłaś ogromne postępy, czego Ci serdecznie gratuluje bo wyglądasz niesamowicie!! :) powodzenia, trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję najserdeczniej :* jeszcze będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń