poniedziałek, 25 maja 2015

Majówka z KatarzynOM: Dzień 1.0 - "Książki, po prostu. - Uzależnienie"

Ach te opóźnienia..

Sieeemanko :*
Witam Cię w pierwszym wpisie w mojej jednorazowej serii "Majówka z KatarzynOM", z góry możesz założyć, że będzie fajnie :D.

Dziś dzień pierwszy, a ja nie mając większego pomysłu na wpis, a także będąc zalataną jak nigdy postanowiłam pójść sobie do Kaufa kupić "Pachnidło" xD. Tak, oto pierwszy syndrom uzależnienia.

Książki, ach książki.. Nieodłączna część mojego życia, czytam zawsze, wszędzie, czasem nawet nie do końca wiedząc co czytam. Kiedy byłam mała, znaczy miałam ok. 7 lat i szłam do pierwszej klasy SP, z książkami bywało różnie, nie za bardzo lubiłam czytać, ale moja cudowna babcia, nawet nie wiem jak, ale uczyniła cud i od tej pory czytam ciągle. Dosłownie. Czasem dziwię się, że nie noszę jeszcze okularów, bo zdarzały się epizody kiedy w nocy z nudy i braku laku budziłam się, brałam aktualną książkę i szłam czytać do łazienki, albo zabierałam tacie latarkę i czytałam pod kołdrą, nie wiem co gorsze... Z książkami było tak, że otaczały mnie zewsząd, kiedy mieszkałam jeszcze z babcią mogłam napatrzeć się na ogromne ich ilości równiutko poukładane na półkach, a gdy byłam chora, nie szłam akurat do przedszkola, i okazało się, że do babci znowu przyszła paczka z zamówionymi książkami, nie macie najmniejszego pojęcia jak bardzo korciło moje paluszki, żeby choć podejrzeć co znów będzie czytane, może akurat babcia zamówiła coś dla mnie? Poza tym mam ciocię, która jest nauczycielką i równie zapaloną miłośniczką książek co babcia, w związku z czym za każdym jej przyjazdem chciano mnie ukulturalnić i wciskano setki MĄDRYCH bajek, dostałam nawet "Koziołka Matołka" :3, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach :<.

Będąc w pierwszej klasie SP założyłam sobie kartę w bibliotece miejskiej, no i wtedy zaczęło się szaleństwo, wypożyczałam książki całymi seriami, ale w piątej klasie nastąpił przełom i zapoznałam się z niejakim Henrykiem Sienkiewiczem, co ciekawe mówią, że świetnie pisał, co do czego mam pewne obiekcje.. No niestety, nie pokochałam się z panem Heniem.. A wszystko przez jedno głupie "W pustyni i w paszczy" (sic!).. PRZYKRO MI, tak powiem.. A potem w gimbazjum znów zawaliłam się książkami, za dużo czasu miałam :D. Niestety w pierwszej klasie znów zaliczyłam spotkanie z Heniem :(. Z "Krzyżaków przeczytałam tylko jeden niecały tom i z drugiego opis bitwy pod Grunwaldem ^^. Jak dobrze, że nikt się nie zorientował :3.. Pod koniec gimbazjum postanowiłam kupić swoją pierwszą książkę, kupiłam ją za własne pieniądze, za 29,90 zł :3. Nigdy jej nie oddam, oto moje trofeum :D

Liceum było czasem nieczytania książek, nieczytania oczywiście zwykłej beletrystyki, chociaż przeważnie było tak, że Karon opowiadała mi przed lekcją treść takiego "Makbeta" xD W drugiej klasie było na szczęście lżej. Obkupiłam się w kilka(naście) książek, połowy jeszcze nie przeczytałam, ale wszystko przede mną :D. W tym czasie objawiło się również najbardziej moje uzależnienie od książek, bowiem okazało się, że kiedy dostałam jakikolwiek hajs i stałam w Biedrze przed wyborem między kolejną świetną książką pokroju "Eragona", a jakimś jedzeniem, wolałam jednak wyższe rozrywki :D. Powód prosty i niektórym znany, jedzenie się kiedyś.. yy.. wydali, pójdzie sobie, gdzieś zginie w czeluściach kanalizacji taką, czy inną drogą, a książka zostanie, można do niej zawsze wrócić :)

No to po moich imponujących wywodach książkowych wypada pochwalić się skromną kolekcją :D
Oto ona:

zdjęcie z insta
Od góry:
1) Nicholls David "Jeden dzień" - jakby romansidło
2) Paolini Christoper "Eragon" - jedna z lepszych książek w moim życiu :3
3) Le Clezio J.M.G. "Diego i Frida" - biografia mojej ulubionej malarki Fridy Kahlo
4) Suskind Patrick "Pachnidło" - dziś zakupiona, przypomniał mi się film sprzed ok. 10 lat o tym samym tytule, oparty na owej książce
5) Halperin Ian, Wallace Max "Kto zabił Kurta Cobaina?" - tytuł mówi sam za siebie, wszyscy i tak wiedzą, że to zrobiła Courtney Love!
6) Cross Charles R. "Pod ciężarem nieba" - biografia pana wyżej
7) Ingham Chris "Metallica" - moja pierwsza "moja" książka :3, historie powstania wszystkich kawałków Metalliki do Death Magnetic włącznie
8) Pawlikowska-Jasnorzewska Maria "Być kwiatem? ..." - zbiorek wierszy (erotyki)
9) Rowling J.K. "Trafny wybór" - też jedna z lepszych
10) Wojciechowska Martyna "Zapiski (pod)różne" - jak wskazuje tytuł ;)

Posiadam również biografię Salvadora Dali ^^.

Ok, do jutra, trzymajcie się i nie puszczajcie :*

K.


wtorek, 19 maja 2015

pogadanka #2: Jak przeżyć maturę i przy okazji zniszczyć swoją figurę? - ANTYporadnik

Nie jest to tajemnicą, że głównym powodem przejścia przeze mnie na dietę wegetariańską była chęć schudnięcia, bo no.. nie byłam najszczuplejsza, chciałam trochę polepszyć moje zdrowie, żeby ubyło na wadze, bo nie chciałam dalej prawie się (w moim mniemaniu) toczyć kiedy idę, a wyglądałam tak:

lipiec 2013

Takk.. Wyglądałam właśnie tak, uznałam to za ostateczny moment, żeby zienić swoją dietę raz na zawsze. Wszystko szło ładnie, pięknie, chudłam coraz bardziej, schudłam 15 kg, DUŻO. Tym bardziej, że zrobiłam to w czasie krótszym niż 8 msc. Pięknie mi to szło, jeździłam dzień w dzień po 40km rowerem i kilka dni przed moimi urodzinami ważyłam tyle ile pod koniec 6 klasy podstawówki będąc o wiele wyższą niż wcześniej. Kilka dni po urodzinach ważyłam już niecałe 2 kg więcej, ale pomyślałam spoko, zawsze tak jest, że kiedy zbliża się rok szkolny to tyję odrobinę i utrzymałam tę wagę aż do lutego br. Znaczy, na początku walczyłam, próbowałam mniej jeść a więcej pić, średnio pomogło, ok, pomyślałam, że zrzucę to na wiosnę. Może czynnikiem motywującym, żeby nie przytyć więcej i się pilnować był fakt, że miałam szytą na miarę sukienkę na studniówkę.

sierpień/wrzesień 2014
Prawdziwe szaleństwo zaczęło się na sto dni przed maratonem egzaminów jaki miałam przebiec. Miałam z lekka problemy ze zdrowiem, przytyłam jeszcze 1 kg, ok, może być, ale dziś ważę 5 kg więcej niż 24 stycznia, czyli w dniu 100dniówki. Myślę sobie "aha..?", spoko, sama jestem sobie winna, tak mnie pochłonęła nauka, że nie zwracałam uwagi na to co jem, w skutek czego przez 2 miesiące jadłam na śniadanie, obiad, kolację tosty z serem i popijałam to sokiem winogronowym od babci. Maturę jakoś napisałam, ale bilans wagowy jest taki, że przytyłam łącznie, od czasu tych kilku
dni przed urodzinami, 7 kilo. Czujecie to? Jestem na siebie nieziemsko wkurzona, mam nadzieję, że jakoś się poprawię i schudnę jeszcze bardziej niż wtedy i kiedy następna fala stresu przyjdzie moja waga nie odczuje tego tak bardzo jak teraz.. Dobrze, że mam fajne ograniczenie, kartę i zobowiązanie DKMS, nie mogę ważyć mniej niż 50 kg :)

Podsumowując, przestrzegam i nie polecam nie tyle "niezdawania", co ekstremalnego stresowania się egzaminem, który w sumie da nam no.. mało..

Trzymajcie się i nie puszczajcie :*

K.

piątek, 8 maja 2015

Update'y leco!

Zrobiłam mały update zdjęciowy w jednym z postów :)

Trochę zmieniły się plany, bo nie udało mi się coś ani zrobić zdjęć, ani wypracować dobrej konsystencji.. :< I'm so sorry :<

Ale daję fajne śniadanie :D

Jabłkowa manna :3

Potrzebujesz:
* 50g kaszy manny + tyle wody ile zabierze
* 200ml wody
* łyżeczka cukru
* 2 małe słodkie jabłka
* trochę cynamonu do posypania

Musisz:
1) Zagotować wodę. Kaszę mannę zamieszać z cukrem, zalać wodą i zamieszać na gęstą papkę.
2) Jabłka obrać i zetrzeć na grubych oczkach. Zagotować do miękkości.
3) Do prawie rozgotowanych jabłek wrzucić papkę z kaszy. Od tego momentu mieszać cały czas, aż nie zrobi się z tego gęsta legumina.
4) Kaszę przełożyć do schłodzonej miseczki  i skąpo posypać cynamonem.


C'est ca! ¡Buen provecho

Czymajcie się i nie puszczajcie :*!

K. 
 
A już w ostatnim tygodniu maja WIELKA NIESPODZIANKA! :3

Moja matura powodem zastoju na blogu: herbaciaki!

OMG. Matura i matura, trochę zaniedbałam swojego bloga.. Ale na szczęście więcej już za mną niż przede mną :D

W ramach rekompensaty wstawiam dwie wersje tej samej potrawy, czyli racuszków, wersje niestandardowe, bo jedna herbaciana, druga zaś szpinakowo-jabłkowa :3

Enjoy!

Herbaciaki ;)

Potrzebujesz:
 na ciasto:
* 2 jajka,
* filiżanka mąki przennej
* filiżanka suchej kaszy manny,
* filiżanka mleka
* filiżanka mocno zaparzonej melisy z pomarańczą ( do kupienia w Biedrze)
* spora łyżka cukru pudru

 do przybrania:
* łyżka słodkiego twarożku
* łyżeczka miodu

Musisz:
1) Wymieszać wszystkie składniki na gładkie ciasto.
2) Rozgrzać patelnię. Nakładać łyżką ciasto na patelnię i formować niewielkie placuszki. Smażyć do zrumienienia.
3) Ułożyć kilka placuchów na talerzu nałożyć na nie twarożek polać miodem i voila :D


zdjęcie z Insta

C'est ca! Reszta potem :*